Minimalizm

Minimalizm? Jak to ugryźć? Temat ten jest ciężki i ma wiele aspektów o które da się zahaczyć. Można go rozwinąć z dwóch stron:

  1. styl życia
  2. tok myślenia

Niby można by pomyśleć, że jest to to samo, ale nie do końca. Przeprowadziłam kiedyś rozmowę z K. i moją pierwszą myślą jak rzucił tematem minimalizmu był styl życia, a u niego było to tok myślenia, ale już wyjaśniam na czym polega różnica.

Styl życia

Znasz ten moment kiedy otwierasz szafę i szafki i nie masz w co się ubrać, ale w te miejsca nie da się już włożyć nawet jednej nowej bluzki (częściej występuje u kobiet, ale ostatnio się przekonałam, że nie tylko)? Właśnie to NIE jest minimalizm 😅 Sama nie jestem idealna, bo posiadam rzeczy do których nie wchodzę, ale mam dziwne przywiązanie do tych rzeczy (są to sukienki). Jeśli chodzi o pozostałe rzeczy to mam porządek i raczej należę do osób w tylu klasyki i faktycznie minimalizmu, czyli proste ubrania w podstawowych kolorach. Nie mam jakoś dużo ubrań i po ostatnio zobaczonym programie chciałabym sprawdzić czy faktycznie jest tych ubrań aż tak mało ("Tiding up with Marie Kondo"). Do tego jak wchodzi się do mojego pokoju to można zauważyć, że nie posiadam zbędnych rzeczy na "wystawce". Nie lubię mieć dużo rzeczy na zewnątrz, bo uważam, że utrudnia mi to sprzątanie i powoduje wizualny bałagan. Dlatego u mnie można zauważyć tylko książki, zdjęcia i prezenty, które od kogoś dostałam. Jeśli coś kupię jako dodatek to dlatego, że uważam, że to do mnie pasuje i znając życie jest to książka, kaktus albo świeczka. Raczej nie mam sentymentu do rzeczy i jeżeli faktycznie coś do mnie nie pasuje to się tego pozbywam w najbliższym czasie. Ubrania 2 razy do roku przeglądam i oddaję potrzebującym (jeśli rzecz jest zniszczona to wyrzucam do kosza na śmieci). Według mnie to jest minimalizm. Umiejętność życia z małą ilością rzeczy, zostawiając tylko rzeczy Ci potrzebne, które faktycznie mają jakiś sens w życiu.W życiu nie trzeba nam dużo rzeczy materialnych i tu przejdę do następnego aspektu.

Tok myślenia

Gdyby rozpatrywać tę stronę wypowiedzi to zbyt wiele nie ma do powiedzenia, a w sumie jest tego aż tak wiele. Zacznę może od tego, że najlepiej skupiać się na małych rzeczach. Jeśli wszytko Cię przytłacza to trzeba znaleźć tę małą rzecz, która zawsze poprawia Ci humor. Dla mnie jest to dobra książka i kubek gorącej herbaty, grube, miłe i ciepłe skarpetki, słoneczko na twarzy, poznanie nowego miejsca. W sumie to nie jest nic czego nie da się w bardzo prosty sposób osiągnąć. Drugą rzeczą jest to że jak skupiamy się w analizie naszego życia to może lepiej się skupić na tych najważniejszych aspektach, a nie na tych małych i błahych. Tak jak pisałam w wpisie na temat postanowień noworocznych (Nowy Rok nowe postanowienia) to właśnie próbuję wprowadzić w życie. Częściowo już to w sobie miałam (Uśmiechnij się), ale jeszcze trzeba nad tym pracować.


Tak więc to moje przemyślenia na temat minimalizmu. Co Ty o tym myślisz? Wprowadzisz coś takiego w życie? Napisz w komentarzu 😉

Do usłyszenia.


Marta XOXO

Komentarze

Mmm pisze…
Jeżeli chodzi o tok myślenia... to nasunęło mi się „cieszmy się z małych rzeczy, bo wzór na szczęście w nich napisany jest” i swoją drogą nigdy nje myślałam o minimaliźmie jak o toku myślenia... a w sumie bardzo ciekawe spojrzenie!

A jeżeli chodzi o styl bycia... to faktycznie tak jest, że trudno czasem jest się pogodzić ze stratą albo po prostu zostawić coś za sobą... czasem trudno jest rozstać się, zostawić za sobą jakąś znajomość... ale cóż w tym dziwnego jak czasem trudno nam nawet pożeganć się i rozstać z jakąś rzeczą do której mamy sentyment... mieszkaniem z którego się wyprowadzamy... sweterkiem, w którym przeżyliśmy fajne chwile... Niedawno trafiłam na taki wiersz, trochę skojarzył mi się z tym co napisałaś... wklejam po angielsku, bo tłumaczenia nie do końca oddają oryginał :)

„One Art”
Elizabeth Bishop

The art of losing isn't hard to master;
so many things seem filled with the intent
to be lost that their loss is no disaster.

Lose something every day. Accept the fluster
of lost door keys, the hour badly spent.
The art of losing isn't hard to master.

Then practice losing farther, losing faster:
places, and names, and where it was you meant
to travel. None of these will bring disaster.

I lost my mother's watch. And look! my last, or
next-to-last, of three loved houses went.
The art of losing isn't hard to master.

I lost two cities, lovely ones. And, vaster,
some realms I owned, two rivers, a continent.
I miss them, but it wasn't a disaster.

Even losing you (the joking voice, a gesture
I love) I shan't have lied. It's evident
the art of losing's not too hard to master
though it may look like (Write it!) like disaster.

Popularne posty z tego bloga

Poddaj się

Co oglądałam w sierpniu

Ideał