Powroty

Jak już wszystkim wiadomo ostatnio miałam mały przymusowy urlop (o ile można tak określić L4 ze złamaną nogą na 7 tygodni). No niestety nadszedł czas powrotów do pracy, a przy tym do rzeczywistości. Tak samo człowiek się czuje po wakacjach. Niby fajnie, że można wrócić do pracy (jeśli się ją lubi), a z drugiej strony fajnie jest mieć wolne i czas dla siebie. Na miejscu, w pracy, okazuje się, że jednak rozleniwiło się na tym urlopie i samo ponowne wdrożenie jest wyczynem typu wspinaczka na Mont Blank. Wymienię tutaj rzeczy do których ciężko mi było się przyzwyczaić, ale myślę, że dla osób pracujących jest podstawą. Można też ten wpis uznać za moją codzienną rutynę.

1. Wczesne wstawanie


Nie mam w sumie za wczesnych godzin pracy (8-16) jednak jako, że są one takie, że zahaczają o obiad potrzebuję trochę czasu na przygotowania. Pracuję w biurze, w firmie o międzynarodowym zasięgu. Nie mogę więc sobie pozwolić na niechlujstwo. Zawsze elegancko ubrana, z makijażem, po dokładnej toalecie, pachnąca jestem wizytówką miejsca pracy. Niestety to wszystko trwa. Mój dzień zaczynam koło 4:30. Mam czas wtedy na zjedzenie śniadania, modlitwę, przeczytanie kilku rozdziałów książki czy zobaczenia odcinka ulubionego serialu. Do tego dochodzą ćwiczenia na nogę i rozciąganie, żeby jakoś przygotować stopniowo ciało do wysiłku. Oczywiście mam też czas na dojście na autobus do pracy.

2. Śniadanie + II Śniadanie + Przekąski


Jak wiadomo, każdy normalny człowiek je posiłki. Bardzo pilnuję, żeby było ich dokładnie 5. Nie lubię jak ktoś się na mnie patrzy jak cokolwiek przeżuwam, bo czuję się wtedy obserwowana. Jednak przełamuję w sobie to głupie, paranoiczne przeczucie. Żeby nie zginąć z głodu podczas 8h pracy przygotowuję sobie posiłki albo wieczór wcześniej podczas obiadu, albo są to resztki z obiadu. Śniadanie w mieszkaniu wolę na ciepło więc jest to zazwyczaj owsianka, placki, albo kanapki. Do tego zawsze musi być herbata. II śniadanie jak już pisałam to zazwyczaj resztki z obiadu czy sałatka, a przekąski to jakaś czekolada lub owoce. Jako, że jest sezon na owoce, biorę te z domowego ogródka. U mnie są to borówki amerykańskie, winogrono, jabłko albo maliny, albo wszystko razem, bo kto bogatemu zabroni.

3. Transport


To właśnie też sprawia mi trudność. Niestety dojazd do pracy komunikacją miejską nie należy do najłatwiejszych. Dojazd bezpośredni nie jest możliwy, a dojazd z przesiadkami ciężko zgrać. Dlatego już o 6:50 mam autobus, którym jadę na kolejny przystanek, tam czekam 15 min i dojeżdżam na miejsce. Dodatkowo dolicz jeszcze korki. Tak samo jest z powrotem. Wolę jednak korzystać z komunikacji miejskiej, bo mam czas wtedy na rozmowy telefoniczne z rodziną i znajomymi. Gdyby nie to ile mam właśnie tych rozmów pewnie czytałabym książkę. Jako, że chodzę jak żółw to muszę na spokojnie sobie wszystko brać i nie gonić, bo czym szybciej chcę coś wykonać tym wolniej to robię. Dlatego "na ostatni moment" nawet nie wchodzi w rachubę.

4. Praca non stop


Mój organizm samą trasą jak na razie jest zmęczony więc na miejsce przychodzę już zmęczona jak po maratonie, a tu trzeba pracować. Zaczynam więc od najlżejszych prac i przechodzę do coraz bardziej wymagających. Staram się też stopniowo dawkować pracę, w których muszę się ruszać. Samo wdrożenie do tego myślenia, szybkiej reakcji jest dla mnie trochę stresujące. Jednak wszystko powoli. Da się radę tylko "Nie dzicz". Upominam się z tym ostatnim co chwilę, więc jak zobaczysz dziewczynę, która idzie wolno jak ślimak, patrzy pod nogi i mruczy coś pod nosem do siebie z zaciętym wyrazem twarzy to najprawdopodobniej będę ja.

5. Obiad


Po podróży, znowu taka zmęczona zabieram się za obiad. Nie zginę przecieczcież z głodu tylko dlatego, że nic mi się nie chce. Dlatego ruszam mój tyłeczek i przygotowuję coś. Jako, że jest koło godziny 17:30 albo później to przygotowuję coś lekkiego. Drób i zielenina to coś dla mnie. Uwielbiam też jajka. Przeważnie coś zostaje podczas przygotowań, bo samym wieczorkiem lubię do filmu zgryźć kabanosa w towarzystwie ciepłej herbaty. Tak więc II śniadanie mam z głowy.

6. Wczesne pójście spać


Tu jakoś ginę jak mucha. Powinnam iść spać koło 22, ale nie zawsze tak jest. Lubię się kąpać wieczorem i myć włosy (jak robiłam to rankiem to często chorowałam na przeziębienie). Wtedy spędzam około godziny w łazience. Niestety trochę to trwa. Do tego przygotowuję sobie ubranie na drugi dzień, żeby mój ranek nie rozpoczynać od ciężkiego zastanawiania się przed szafą. Wieczorem też lubię gdzieś wyjść, z kimś się spotkać, choć nie zawsze to robię. Czasami wieczory spędzam z dobrym filmem czy książką (weekendy są trochę inne, ale miało być o tygodniu pracy).

Wszystkie te czynności sprawiają mi trudności po urlopie, ale wiecie co? Co mnie nie zabije to mnie wzmocni! Mam nadzieje, że moje starania są widoczne. A nawet jeśli nie to mam to gdzieś. Dobrze wiem ile wysiłku sprawia mi ogarnięcie się codziennie i to właśnie ma wartość. Staranie się. Daj z siebie 100%, a na pewno będzie to docenione. Jeśli nie przez kogoś to na pewno przeze mnie, a najbardziej przez samą/ego siebie, bo to Ty wiesz ile w to wysiłku włożyłeś/aś. 

A jak wygląda Twój tydzień pracy? Może masz jakieś rady, z których mogę skorzystać, żeby jakoś przemóc te moje lenistwo? Czy jest coś co sprawia Ci trudność, ale codziennie z tym walczysz, bo chcesz być najlepszą wersją siebie? Napisz w komentarzu, w wiadomości prywatnej lub po prostu uśmiechnij się do siebie jeśli i Ty tak się czułaś/eś.


Do usłyszenia.

Marta XOXO

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Poddaj się

Co oglądałam w sierpniu

Ideał